Opublikowano: 26 września 2019
Podróżując po świecie nie zawsze da się prawidłowo odżywiać. Staram się jak mogę, jednak nie wszędzie dostęp do zdrowych produktów spożywczych jest tak prosty jak w Polsce. Przykładowo na wyspach greckich nie znalazłam normalnego sklepu spożywczego, a jedynie takie bardziej przypominające mini sklepy z podstawowymi produktami spożywczymi (założę się, że o pełnoziarnistym pieczywie pewnie nie słyszeli). Nie było tam jeszcze tak źle jak na przykład na Bali, gdzie sklepy przypominały nasze kioski przy stacjach benzynowych. Gdyby nie przepyszne i tanie restauracyjne jedzenie – załamałabym się. Na Majorce z kolei ciężko o pełnoziarnisty makaron czy kaszę, a szok przeżyłam w Albani, bo gdyby nie nasze zapasy płatków owsianych pewnie nie byłoby co jeść poza pizzą. Ale spokojnie nie jestem jakimś dietetycznym freakiem! Moja dieta podczas wyjazdów jest zdroworozsądkowa. Zdarza się bułka w biegu, czy makaron w restauracji. Lubie również próbować lokalnych dań, które nie zawsze wpisują się w kanon zdrowego odżywiania. Tak czy inaczej w podróży zawsze brakuje mi warzyw na które wręcz rzucam się po powrocie do domu.
Wybierając się do Portugalii na wybrzeże Algarve (plan podróży znajdziecie tutaj) nie sądziłam, że będzie inaczej. Naszą bazą wypadową było małe rybackie miasteczko – Quarteira i do niego będę się odnosić w dzisiejszym poście. Destynację tą wyobrażałam sobie raczej jako kolejne, typowo turystyczne miejsce, gdzie jak dorwę w miarę smaczną sałatkę w restauracji to będzie mój mały sukces. Jak bardzo zaskoczyłam się spędzając tam tydzień! Nigdy w życiu nie jadłam tak soczystych owoców i warzyw, tak świeżych ryb czy oliwek!
Zakupy w sklepie
Przebywając w tej części Portugalii co rusz natknąć się możecie na lokalne sklepy, w których znajdziecie praktycznie wszystko czego potrzebujecie, ale niestety ceny dostosowane są do potrzeb turystyki. My jednak już w pierwszy dzień wylukaliśmy kilka Lidli oraz Carrefourów, gdzie robiliśmy zakupy za naprawdę okazyjne ceny. Przykładowo za pierwsze zakupy dla 4 osobowej rodziny na kolacje i śniadania oraz rzeczy do chleba, wody, wino itp zapłaciliśmy ok 40 euro. Wystarczyło to nam na 2 dni. Pewnie zaopatrywalibyśmy się tam dalej gdybyśmy nie odkryli skarbów lokalnego targu w Quarteira….
Targi i stragany
Codziennie od 7-15 w Quarteira otwierany jest lokalny targ, który odkryliśmy zupełnie przypadkiem – w całej wiosce od rana unosił się smród ryb – zaciekawieni dotarliśmy do źródła. Miejsce dzieli się na 2 większe pomieszczenia. W jednym znajdują się najróżniejsi mieszańcy oceanu – od rybek, poprzez krewetki, ośmiornice na naprawdę dziwnych stworzeniach kończąc. Tam zakupiliśmy najsmaczniejszego łososia jakiego zdażyło mi się próbować. W drugiej hali znaleźć mogliśmy świeże owoce i warzywa. Dodatkowo spotkać mogliśmy stragany ze świeżo wyrabianymi serami (kozi rządzi!), oliwkami oraz lokalnymi przysmakami z daktyli i migdałów! Cieszę się, że trafiliśmy w to miejsce, ponieważ owoce jakie udało nam się tam zakupić smakowały lepiej niż niejedna czekolada! Po powrocie do Polski nie raz bezskutecznie próbowałam znaleść nektarynkę o podobnym smaku – wszystkie zbyt suche i za twarde!
Pomiędzy dwoma halami znajdowała się mała piekarnia, gdzie mogliśmy dostać jeszcze ciepłe pieczywo. Cały targ to taki mały portugalski raj. Wszystko tak nam smakowało, że postanowiliśmy się przerzucić się na lokalne produkty i korzystać z nich przez cały wyjazd.
Takich targów jest w Algarve więcej! My natknęliśmy się na jeden w Faro, ale w każdej większej miejscowości możecie taki znaleźć.
Dodatkowo podróżując samochodem, co rusz spotkać możecie na przydrożne stragany z owocami. Warto skusić się na arbuza, melony czy pomarańcze.
Restauracje
Restauracje w Algarve czynne są codziennie w godzinach 12-15 i 19-22, natomiast kawiarnie i bary cały dzień. To co cechuje portugalskie jedzenie to przede wszystkim świeżość i niska cena. Wiadomo, że w sezonie wzrasta, jednak w dalszym ciągu za 10 euro możecie zjeść naprawdę syty obiad (kierowca Ubera powiedział nam nawet, że poza sezonem dwudaniowe danie dnia z deserem można zjeść za od 7-10 euro).
Ze względu na codzienne połowy rybackie, w restauracjach królują ryby takie jak: tuńczyk, sola, miecznik, leszcz czy sardynki oraz owoce morza takie jak: krewetki, ośmiornice, kraby, kalmary, małże, ostrygi, langusty, kałamarnice, mątwy i pąkle. Będą one nieco droższe (danie rybne – ok 13 euro). Ryby zazwyczaj przyrządzane są na ruszcie, bądź pieczone. Podawane najczęściej w towarzystwie ziemniaków, ryżu bądź warzyw. Nieodzownym elementem kuchni portugalskiej jest czosnek dodawany praktycznie to wszystkich dań, oraz sos piri piri (sos z czerwonych, ostrych papryczek).
Wartym polecenia daniem, które znajdziecie jedynie w Portugalii jest Bacalhau czyli dorsz zakonserwowany poprzez suszenie i solenie. Przyrządzany jest w różny sposób – w zależności od szefa kuchni. Mówi się, że nie poczujesz w pełni portugalskiego klimatu jeśli nie spróbujesz właśnie Bacalhau. Skusiłam się i ja. Rybka rzeczywiście smaczna, jednak nieprzyzwyczajona do słonego smaku, troszkę się krzywiłam 🙂
Od 1,5 roku co miesiąc odwiedzam inny kraj – w Portugalii pierwszy raz nie musiałam się martwić o jedzenie! Wszystko było pyszne, świeże i zdrowe! Oczywiście można było żywić się jedynie pizzą, tylko po co, kiedy dookoła otaczają Cię takie przysmaki? Do tej pory jak pomyślę o tych soczystych nektarynkach to ślinka mi cieknie.